Jedyny prosił, żeby napisać kilka dobrych rzeczy nt Limy. To nie będzie łatwe i zmusza mnie od rozpoczęcia pisania od ogona strony...
Jedzenie mają dobre! I nie jest to wymuszony zachwyt. Szczególnie spodoba się to tym, którzy gustują w ryzykownym dla żołądka jedzeniu na ulicy. Smażona kaszanka (dobrze, ze smażona, wybiło bakterie) ze smażoną juką=maniokiem (też bezpiecznie) w bułce z dodatkiem cebulki z piekielnie ostrym aji. A to wszystko nakładane przez tłuste, brudniusienkie paluszki pani sprzedawczyni. Nie wiem, czy sanepid by to zaakceptował. Ja akceptuję! Było jeszcze kilka dobrych rzeczy, jak smażone na głębokim tłuszczu ciasto w wersji na słono lub na słodko, a na deser: churros z nadzieniem pomarańczowym czy ryż z mleczkiem skondensowanym i kisielem z owocami. Wystarczy wyjść kilka kroków poza ścisłe centrum, żeby znaleźć tani i dobry obiad. Za 10SOL można dostać zupę (kultowa caldo de gallina- rosół z kury, lekko zabielony z imbirem i kolendrą, lub minestrone- z dodatkiem bobu i selera naciowego), drugie danie (wybraliśmy cua cua- flaki z ziemniakami i ryżem oraz aji- potrawka z kurczaka i żółtej maziugi, której jeszcze nie udało nam się zidentyfikować, podawana z ryżem) i coś do picia (na ciepło lub zimno). Jak ktoś jest tak czarujący, jak my, to jeszcze na koszt "restauracji" dostanie deser: flan i owoce w sosie mandarynkowym. Nie zjedliśmy wszystkiego a nam się to rzadko zdarza. Trzeba przyznać, że nie szafuja zbytnio mięsem w potrawach, zawsze jest go bardzo mało. Ale nigdy nie wychodzi się głodnym. No i Jedyny musiał się nieźle natrudzić, żeby wcisnąć im napiwek. Zawsze wolimy dać sami coś od siebie niż jak nas na czymś próbują orżnąć...
Jedzenie mają dobre! I nie jest to wymuszony zachwyt. Szczególnie spodoba się to tym, którzy gustują w ryzykownym dla żołądka jedzeniu na ulicy. Smażona kaszanka (dobrze, ze smażona, wybiło bakterie) ze smażoną juką=maniokiem (też bezpiecznie) w bułce z dodatkiem cebulki z piekielnie ostrym aji. A to wszystko nakładane przez tłuste, brudniusienkie paluszki pani sprzedawczyni. Nie wiem, czy sanepid by to zaakceptował. Ja akceptuję! Było jeszcze kilka dobrych rzeczy, jak smażone na głębokim tłuszczu ciasto w wersji na słono lub na słodko, a na deser: churros z nadzieniem pomarańczowym czy ryż z mleczkiem skondensowanym i kisielem z owocami. Wystarczy wyjść kilka kroków poza ścisłe centrum, żeby znaleźć tani i dobry obiad. Za 10SOL można dostać zupę (kultowa caldo de gallina- rosół z kury, lekko zabielony z imbirem i kolendrą, lub minestrone- z dodatkiem bobu i selera naciowego), drugie danie (wybraliśmy cua cua- flaki z ziemniakami i ryżem oraz aji- potrawka z kurczaka i żółtej maziugi, której jeszcze nie udało nam się zidentyfikować, podawana z ryżem) i coś do picia (na ciepło lub zimno). Jak ktoś jest tak czarujący, jak my, to jeszcze na koszt "restauracji" dostanie deser: flan i owoce w sosie mandarynkowym. Nie zjedliśmy wszystkiego a nam się to rzadko zdarza. Trzeba przyznać, że nie szafuja zbytnio mięsem w potrawach, zawsze jest go bardzo mało. Ale nigdy nie wychodzi się głodnym. No i Jedyny musiał się nieźle natrudzić, żeby wcisnąć im napiwek. Zawsze wolimy dać sami coś od siebie niż jak nas na czymś próbują orżnąć...
Teraz przechodzimy do spraw mniej przyjemnych- czy w ogóle jest sens odwiedzać Limę? Jest tutaj kilka zabytków, które zabytkami nie do końca są. Bo czy dużą wartość może mieć budynek odbudowany latach 1920-1930 w stylu barokowym i rokoko? Albo podolepiane do budynków w różnych stylach mauretańskie, czarujące zresztą, balkony? W swoich rozważaniach trzeba wziąć oczywiście pod uwagę, że Lima była niszczona przez trzęsienia ziemi parokrotnie. Jakiś pomysl na miasto znaleźć więc musieli. Budynki są oczywiście poprawnie ładne i przyciągają oko, co nie jest trudne, jeśli wzniesione zostały pośród ogólnego, przez nikogo niekontrolowanego budowlanego choasu. Który oczywiście swój niekwestionowany urok ma, trudno jednak cieszyć się nim zbyt długo w mieście tak głośnym, jakim jest Lima, w którym ciągle otaczają Cię tłumy, trzeba pilnować dobytku, trudno zamienić ze sobą słowo i chociażby uzgodnić drogę. Jest to niestety miasto męczące, w którym trudno jest zaznać spokoju i wypocząć. Dlatego proponowanym przez nas rozwiązaniem, jeśli ktoś bardzo (ale to bardzo) chce odwiedzić Limę, jest nocleg w dzielnicy Miraflores (więcej info patrz IPP-Lima). Jest tam znacznie ciszej, bezpiecznie (są miejsca w Limie gdzie lepiej sie nie zapuszczać) i całkiem niedaleko do oceanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz