wtorek, 28 czerwca 2016

Statek - problemy

Wczoraj z kilkugodzinna obsówą, ale w koncu wypłynelismy. Niestety ku naszemu zdziwienu zatrzymalismy się na noc. Okazuje się, że jest zbyt płytko i niebezpiecznie płynąć nocą. Z powodu niskiej wody wynikną jeszcze klopoty...

Statek Henry 10 to stalowa puszka, przewożąca ładunek  oraz pasażerów. W ładowniach i na pierwszym pokladzie, na wysokosci wody, płynie ladunek - kontenery, skrzynie i różne różności. Płynie też nasz obiad, który zdradzają unoszące się w powietrzu pierze i odgłosy"

Na drugim pokładzie płynie większość pasażerów, w tym my. Jest tu jedna duza sala, w ktorej w kilku rzędach wiszą hamaki. Około 150 osób. Jak niema miejsca, to hamak wiesza się tam gdzie tylko się to uda. W przejsciu, na ukos, pod schodami. Jak juz na prawdę sie nie da, to zawsze mozna rozłożyć się na podłodze pod innymi hamakami. Sala konczy się kuchnią a dalej, na rufie jest otwarty poklad i toalety (działają trzy z szesciu).

Pietro wyżej są kabiny, chyba tylko dla załogi oraz ladunek. Na rufie znów toalety (działają dwie z szesciu), ale żeby dostać się do nich, trzeba się przecisnac przez wąski korytarz, w którym na hamakach i materacach ulokowala się pewna rodzinka.

Kolejny poklad to kabiny dla pasażerów a jeszcze wyższy jest calkiem odkryty i w zwiazku z tym zupelnie pusty (hamaki wiszą na wszystkich pokładach poza tym). Wyżej jest tylko sterówka.

Rano po zaledwie dwóch godzinach od wpłynięcia stajemy. Stajemy i nic nie wskazuje, zebysmy mieli ruszyc. Okazało się, że wplynelismy na mieliznę i nikt nie wie kiedy uda się z niej zejść. W okolicy stal holownik, widac jest to jakies newralgiczne miejsce i przez dluzszy czas próbował nas ściągnąć. Próbował i próbował, dokładnie z każdej strony, ale nie udało mu się. Stanął na miejscu i wszelkich prób zaniechal. My tez stoimy i nikt nic nie wie. Zalogi z reguły nie widać, więc jej się nie zapytamy. Pasażerowie prognozują, że  czas rejsu wydłuży się z 5 do 7-10 dni... Zdarza się, że statku nie da się ściągnąć nawet przez miesiąc. Wtedy przypływa drugi statek, pasażerów zabiera a ładunek czeka na lepsze czasy. Ale tak na prawdę nikt nic nie wie. Nikt też oficjalnie nie informuje co się dzieje, widac nie ma tutaj tego w zwyczaju. Pozostaje polozyc się w hamaku i uzbroić w cierpliwość.

Po dłuższym czasie przypływa z Pucallpy drugi holownik i juz we dwa udaje się nas ściągnąć. Czas calej akcji: 6 godzin. Za chwilę zmrok, trzeba przybic na noc do brzegu. Zapowiada się długi rejs!

Ps
Pastor visitador po śniadaniu rozwiesil przy swoim hamaku dwa transparenty, stanął przy nim, nogami dotykając mojego hamaka i rozpoczął:
"Zjedlismy sniadanie, pokarm dla naszego ciała. Teraz czas na pokarm dla duszy!"
A dla nas czas na spacer.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz