Kilka słów o tym, jak zorganizować wypad do dżungli. Nie oszukujmy się, Cejrowskim nie jesteśmy, dla National Geographic nie pracujemy, więc jak ktoś planuje 100 dniową wyprawę, żeby odnaleźć ostatni okaz czegoś-tam, to tutaj nie dowiecie się, jak się do tego przygotować. Chociaż wymienione niżej firmy już pewnie będą wiedziały, jak się za to zabrać.
GDZIE ZACZĄĆ?
Firmy zajmujące się organizacją wycieczek do dżungli można znaleźć w kilku okolicznych miastach. W Iquitos można znaleźć kilkadziesiąt takich firm. Zamieszczone
tutaj skany są ich oficjalną listą, którą dostaliśmy w biurze turystycznym. Wiemy też, że można znaleźć firmy w wioskach Nauta i w Lagunas. Jest ich na pewno mniej, ale ich ludzie znajdą Cię wszędzie (jesteś biały, świecisz).
CENA GRA ROLĘ
Standardowa cena w Iquitos za 1 dzień w dzień w dżungli to około 200SOL. W biurze Amazon Adventure Expeditions (http://www.myamazontours.com/), na które się zdecydowaliśmy, dostaliśmy zniżkę studencką (sami ją zaproponowali bez proszenia, więc to pewnie cena standardowa) i płacilismy 150SOL/os/dzień. Da się też znaleźć biura supertanie, gdzie koszt za 1 dzień to około 90-100SOL. W Nauta zaproponowano nam cenę 150SOL/os/dzień w przypadku spania w lodge albo 100SOL/os/dzień jeśli spalibyśmy w namiotach w przygotowanym specjalnie do tego miejscu pod dachem (whaaaat?!).
Z Lagunas dostaliśmy ofertę 135SOL/os/dzień, nocleg w lodge. Koszt dojazdu do Lagunas collectivo+ barque rapido to okolo 10+120SOL (patrz IP-Iquitos).
Zdaje się, że poza Iquitos jest taniej, ale trzeba doliczyć koszta dojazdu do tego miejsca. Nie byliśmy w każdej możliwej firmie, więc podane biura są randomowe.
DOKĄD DO DŻUNGLI?
Tylko kilka biur z Iquitos ma zezwolenie na organizację wycieczek do Rezerwatu Pacaya- Samiria, patrz
tutaj. Reszta biur ma swoje logde poza tym rezerwatem. Niektóre stacjonują w Reserva de Rio Yarapa czy Rio Yanayacu. Najtańsze wspomniane wyżej biuro ma swój logde na północ niedaleko od Iquitos i można mieć wątpliwości czy dżungla tam jeszcze w ogóle jest dżunglą. Osobiście tam nie byliśmy, słyszeliśmy tylko, że tereny wokół Iquitos są bardzo zniszczone i lepiej popłynąć gdzieś dalej. Z drugiej strony spotkaliśmy się też z pozytywnymi opiniami nt. tego miejsca. Wszystko zależy od tego, czego się oczekuje. Próbowaliśmy zorientować się, czy dżungla w wyżej wymienionych rezerwatach różni się od siebie, dowiedzieliśmy się, że nie, ale nie umiemy stwierdzić, czy odpowiedź ta była prawdziwa. Ponoć w obu przypadkach jest to la selva secundaria, a żeby zobaczyć la selva primaria, czyli dżunglę pierwotną, bardziej dziką i z większymi i starszymi drzewami, trzeba by było mieć jeszcze dodatkowe 5dni (my mielismy tylko 4 dni) oraz dodatkowe kilka tysięcy soli.
Wybierając się do rezerwatu Pacaya Samiria trzeba pamiętać, że obowiązuje tam zupełny zakaz używania silników w łodziach. Z jednej strony to dobrze, bo mniej straszy się zwierzęta (jak płyniecie na silniku ze swoim przewodnikiem, to nie ma problemu, żeby się umówić, że jakiś czas popłyniecie bez silnika, żeby poobserwować zwierzęta albo po prostu mieć cicho). Z drugiej strony jednak dopłynięcie gdziekolwiek dalej w głąb dżungli zajmuje dużo więcej czasu, więc nawet jeśli jesteście w Pacaya Samiria, to nie dopłyniecie do jego dzikiego serca, bo będzie to bardzo czasochłonne, energochłonne i kosztochłonne.
SPANIE?
Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czego oczekuje się od tej wycieczki. My mieliśmy pomysł, żeby nocować pod namiotem/ w hamakach w środku dżungli. Nie chcieliśmy spać jedynie w logde=campamiento, czyli domkach z łazienkami, a nie wszystkie firmy wyraziły na to zgodę. I chcieliśmy przedzierać się przez chaszcze. I to się udało, chociaż trzeba przyznać, że wydeptanych ścieżek w okolicach naszego lodge (spędziliśmy tam 1 noc) był sporo. Jak pojechaliśmy na biwak, gdzie dwie noce spędziliśmy w hamakach i specjalnych moskitierach, to było znacznie lepiej. Niektórym brak nieprzetartego szlaku w ogóle nie przeszkadza, czują się lepiej, jak widzą, co mają pod stopami i nie muszą przedzierać się przez pajęczyny i zostawiające w skórze 1 centymetrowe ciernie palmy a niektórzy woleliby chociaż czasem zejść z utartej ścieżki. Wybór należy do Ciebie.
Jeśli już wiesz, że chcesz spać w logde, to pomyśl, na jakim standardzie Ci zależy. Nasze logde nie miało zbyt wysokiego standardu, miało dziurawe ściany, podłogę i siatki w oknach (witajcie skorpiony, pajączki i inne robactwo), ale miało toaletę przy pokoju (to że istniała, to najlepsze, co można było o niej powiedzieć). Prąd przez 2 godz wieczorem. Nad łóżkami oczywiście moskitiery. Wygód zero :p Ale na pewno da się znaleźć takie logdes, które będą miały klimę, prąd, basenik i hamaczek na tarasie. Ale my nie tego szukaliśmy.
AKTYWNOŚCI
Z obserwowaniem zwierząt podczas spacerów jest różnie, bo to nie jest zoo i każde zwierzę trzeba znaleźć, zauważyć wśród drzew. Największy wpływ na to, czy to się uda, ma szczęście, dopiero na drugim miejscu pogoda a na końcu umiejętności przewodnika.
Innymi aktywnościami, które oferowało nasze biuro było łowienie piranii, szukanie w nocy kajmanów, obserwowanie ptaków o poranku, wycieczka do wioski, nocne spacery, obserwowanie delfinów, szukanie roślin jadalnych i leczniczych. Wszystko bardzo nam się podobało, ale na wstępie zastrzegliśmy naszemu przewodnikowi jedną rzecz, żeby uniknąć rozczarowań- że nie chcemy płynąć do żadnych autochtonów, którzy będą udawali, że tak na co dzień się malują i ubierają i że to wcale nie pod nas... Jakoś nas to nie kręciło.
CO JESZCZE TRZEBA WIEDZIEĆ?
1. Przewodnik ma mówić po angielsku czy wystarczy hiszpański?
2. Firma zapewnia wyżywienie na miejscu w postaci 3 posiłków dziennie, jakieś owoce i wodę bez ograniczeń. Lepiej zapewnić sobie podwieczorki i jakieś przekąski.
3. Must have: czołówka/latarka, repelent, czapka, długie spodnie i bluzka z długim rękawem, kurtka przeciwdeszczowa. Kalosze (zakłada się je przy każdym wyjściu z lodge) zapewnia firma.
4. W polskich instytutach chorób tropikalnych sugeruje się chemioprofilaktyke przeciwmalaryczną przed wyjazdem w rejony zagrożone zakażeniem, a niewątpliwie Amazonia jest takim rejonem. My zdecydowaliśmy się brać doxycyklinę, na którą zarodźce malarii w tym rejonie nie są oporne. Przyjmuje się 1 tabl co 24h, można podczas posiłku (nawet lepiej, bo może powodować kłopoty żołądkowe, a to najlepszy sposób zapobiegania im). Rozpocząć należy 2 dni przed wyjazdem w strefę wysokiego zagrożenia chorobą i kontynuować cały pobyt w strefie i przez 4 tygodnie po opuszczeniu tej strefy. Podczas przyjmowania nie można się opalać, trzeba stosować kremy z filtrem UV.
Doxycyklina jest lekiem na receptę, zapoznajcie się dobrze z ulotką przed podjęciem decyzji o jej stosowaniu. My wybraliśmy ją ze względu na przystępną cenę i brak oporności zarodźców w tym rejonie. Więcej info:
http://www.medycynatropikalna.pl/