piątek, 8 lipca 2016

Pablo

Pablo jest młodym przewodnikiem. Jest dobrze zbudowany, ma krótkie włosy i skośne oczy. Teraz pełni bardziej rolę asystenta niż przewodnika, bo szefem jest Augusto. Sam prawie nigdy nie rozpoczyna rozmowy, więc dopiero po kilku dniach wiem o nim wiecej niz nic. Mieszka we wiosce, jego rodzina uprawia maniok i platany (a jakże) oraz lowi ryby siecią z łodzi.

Nawet podczas naszego wyjscia do dżungli, co wieczór zarzuca sieci, zeby przywieźć ryby do swojej wioski. Cześć sprzeda a to, czego mu się nie uda, da rodzinie. Rzeka, przy ktorej się znajdujemy, jest oddalona od ludzi, więc jest bardzo żyzna.

Bardzo ciekawilo mnie, jak właściwie łowi się ryby siecią w rzekach i jeziorach. Mieszkając od zawsze we Wroclawiu, wiedziałem o tym sposobie połowu tylko tyle, ile jest na jego temat w Nowym Testamencie.

Sieci zarzucamy wieczorem, by wyciągnąć je skoroswit. Siec zarzuca się w takim miejscu, zeby ryby, które w nocy płyną na płytką wodę odpocząć, wpadły w pułapkę. O piątej rano nastepnego dnia wyplywamy we dwóch z obozowiska. Plyniemy przez chwile we mgle (jak Skrzetuski na Sicz), wpływamy w trzciny i podejmujemy sieci. Ryby są dość mocno zaplątane w siec i martwe. Często trzeba trochę rozerwać sieć, żeby wydostać z niej rybę, zajmuje to kilka minut.
"Zlapalo się bardzo dużo! U siebie nigdy bym tyle nie zlowil! Ostatnio, złapałem tylko pięć. To tyle co nic!" Widać, że jest zadowolony. "Kiedyś, jak przyplynąłem rano z połowu i zacząłem sprzedawać, udało mi się sprzedać wszystko. Ktos prosił o trzy, ktoś o cztery i tak zeszło, co do ostatniej! Moja żona to spała, bo ona lubi długo spać. A u nas targ rozpoczyna się o piątej i jak szybko czegoś nie kupisz, to później już nic nie zostaje. Przychodzę do domu a ona się dziwi, że wszystko mi kupili i nic nie przynioslem. Bo o tej godzinie na targu juz nic się nie kupi. Kto wstaje późno, nie je!"

Zlowilismy około 40 ryb, dwóch gatunków. Jeśli Pablo udałoby się sprzedać wszystkie, zrobiłby mniej więcej 30 zł


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz