wtorek, 24 lipca 2012

Autostopowy maraton na pożegnanie Kurdystanu. Midyat-Mardin-Urfa.


W przewodniku wyczytaliśmy, że tanie noclegi w Midyat i Mardin znaleźć trudno. Znając możliwości autostopu w Turcji chcieliśmy jeszcze dzisiaj dojechać w okolice Urfy. I nie chcieliśmy się spieszyć. Planem na dzień dzisiejszy było:
Midyat
Zwiedzić Hasankeyf, Dojechać do Midyat i go szybko zwiedzić,  wydostać się z Midyat, Dojechać do Mardin, spędzić w nim trochę czasu nie spiesząc się, dojechać tak daleko w stronę Urfy jak się da. Dystans 300km. Dużo, jak na jeden dzień. Niemożliwe? Nie byliśmy pewni. Trzeba sprawdzić.

Z Hasankeyf wyjechaliśmy o 11:40. Po godzinie spacerowaliśmy już po Midyat. To pierwsza miejscowość na wschodzie Turcji, którą warto zwiedzić, jako atrakcję samą w sobie. Ładne, bliskowschodnie miasteczko ze starymi kamiennymi budynkami. Autentyczne i nieturystyczne miejsce. 

Do Mardin dotarliśmy o 15:00. Mardin robi wrażenie. Ma przepiękną lokalizację na szczycie wzgórza, pnące się pod górę wąskie uliczki i niesamowity widok na pobliską Syrię. Budynki są co najmniej równie malownicze jak w Midyat a w lokalnym muzeum archeologicznym można znaleźć przedmioty codziennego użytku z roku 8000pne!

Widok z Mardin na Syrię
Po kilkugodzinnym włóczeniu się po Mardin obraliśmy kierunek zachodni. Kolejnym przystankiem miała być Urfa. Miasto już nie Kurdyjskie, lecz Tureckie.

Jadąc TIRem po długiej prostej drodze z niepokojem patrzyłem na zegarek. Słońce było coraz niżej a niezbyt uśmiechało mi się szukanie taniego hostelu w obcym mieście w nocy. Pocieszałem się myślą, że podczas Podróży sytuacje w których wiedzieliśmy gdzie spędzimy najbliższą noc należały do rzadkości i jeszcze nie zdarzyło się żebyśmy sobie nie poradzili.

Mardin
TIRowiec z którym jechaliśmy był bardzo fajny. Z jednej strony nie mówił dużo (prowadzenie rozmowy po Turecku jest raczej męczące, szczególnie dla osoby nieznającej tureckiego) a z drugiej strony był na tyle miły, że kupił nam colę i zjedliśmy razem arbuza.
  
Noc spędziliśmy pod namiotem, tuż przy drodze wjazdowej do Urfy. Ale ukryci byliśmy tak, że nikt nas nie widział. Rano pierwszy raz całkiem na serio trzepałem buty, żeby sprawdzić czy niema w nich skorpionów…

To nasz aktualny rekord odległości przejechanej stopem – 300km (zwiedziliśmy tego dnia trzy miasta). Niemożliwe stało się możliwym. Gdybyśmy chcieli pokonać tą trasę autobusami, z całą pewnością nie zdążylibyśmy w jeden dzień. Nie mówię już nawet o kosztach, drogiego w Turcj transportu, tylko o zwyczajnej stracie czasu.

Midyat
Mardin
Mardin


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz