wtorek, 3 lipca 2012

Gdzieś między Finlandią a Iranem

Kazbegi
Signagi
W nocy nasz namiot targany wiatrem i zacinającym deszczem przeszedł probe nieprzemakalności. W środku suchutko! Po zwiedzeniu Kościołka “ześlizgnęliśmy się” błotnista droga do Kazbegi wprost do marszrutki do Tbilisi. Chcieliśmy łapać stopa, ale jako ze miała odjechać za 5 min. skosiliśmy się. I bardzo dobrze! Usiedliśmy pomiędzy dwiema zgoła rożnie wyglądającymi osobistościami. Po naszej prawej stronie siedział poważny blondyn o bardzo jasnej karnacji. Po prawej wyszczerzony do nas brunet o ciemnej skórze. Okazało się ze Jarmal przyjechał w Finlandii a Farshad z Iranu, poznali się w Tbilisi, polubili i od tego czasu podróżują razem. Są totalnymi przeciwieństwami. Jarmal jest miłym ale lekko chłodnym i powściągliwym w kontakcie człowiekiem północy. Farshad cały czas uśmiechnięty, bardzo gadatliwy i ciągle żartujący, częstował nas słodyczami i opowiadał o wszystkim co mu ślina na język przyniesie. Prawdopodobnie dzięki tym różnicom pasują do siebie jak ręka do rękawiczki i chyba dobrze dogadują.

Podroż pędzącą przez krętą kaukaska drogę marszrutka w tak doborowym towarzystwie szybko minęła. Farshad zaprosił nas do Teheranu a my go do Wroclawia. Teraz czeka w Tbilisi na Jarmala, który pojechał z nami na wschód do Signagı. 

W Signagi tez czekała nas mila niespodzianka. Z Polakami, którzy zatrzymali się w tym samym guesthousie co my spędziliśmy bardzo miły wieczór przy miejscowym domowym winie.

2 komentarze: