czwartek, 26 lipca 2012

Boski Nemrut



Słodko...
Nemrut Dagi (nie mylić z wulkanem Nemrut Dagi) to jedna z najsłynniejszych (niestety) atrakcji turystycznych Turcji. Na szczycie tej góry znajdują się słynne, tajemnicze posągi. W telegraficznym skrócie:
Dawno, dawno temu, był sobie wielki król. Król stwierdził, że skoro jest taki wielki, to zetnie sobie wierzchołek góry, ze skał wyrzeźbi ogromne posągi bogów oraz swoją podobiznę i zasypie to wszystko żwirem tworząc szczyt wyższy niż był poprzednio. Współcześni historycy i charakterolodzy ryzykują tezę, że był megalomanem…
Wielkie głowy!
By dostać się na Nemrut, dojechaliśmy z Urfy do Adiyamanu. Tam, jak to czasem się zdarza, panowie piekarze nie zrozumieli o co nam chodzi, o co chodzi w tym „otostopie” i zawieźli nas na przystanek Dolmusza jadącego do Kahty. Chcieliśmy im wytłumaczyć, że bardzo im dziękujemy, ale wolimy przejść się piechotą kawałek i nie płacić za transport. Doszło do tego, że mimo naszych licznych i stanowczych protestów, to oni kupili nam bilet i wsadzili do busa… Głupio się z tym czuliśmy, bo ostatnie czego chcieliśmy, to żeby jakiś biedny Turek kupował nam bilety, nawet jeśli w sumie kosztowały tylko 20zł…
W Kahcie chwilę po wyjściu z autobusu zorientowaliśmy się, że czegoś nam brakuje… Zostawiliśmy w dolmusu naszą jedyną mapę Turcji! Po sprincie na dworzec i dogadaniu się z panem sprzedającym bilety (Wyobraźcie sobie, jak trudno powiedzieć „zostawiłem mapę w autobusie jadącym z Adimanu” używając tylko body language!) przyjechał do nas właściciel firmy przewozowej, zawiózł do miejsca gdzie stał autobus i wręczył naszą mapę. Miło, z jego strony, prawda? To kolejny dowód na to, że Turcy uprzejmością i chęcią pomocy przewyższają europejskie nacje…
Wschód słońca
Z wejściem na górę Nemrut było tak, jak z wejściem na wulkan. W momencie, w którym odechciało nam się wspinać pod górę, przejeżdżał samochód, który OCZYWIŚCIE z chęcią nas podwiózł. Na górze, pracownicy raczej drogiego hotelu powiedzieli, że możemy za darmo rozbić się namiotem obok.
"widok z okna"
Rozbiliśmy się w samą porę, bo jeszcze załapaliśmy się na ostatnie promienie zachodzącego słońca przy słynnych posągach. Było tam oczywiście sporo innych osób, ale nikt chyba nie zostawał na noc. Rano wstaliśmy wcześnie, by zobaczyć wschód słońca. Czekało na niego około stu osób. W momencie, gdy tarcza słońca wyłoniła się zza horyzontu, ze wszystkich japońskich piersi rozległo się gromkie ŁOOOOOOOOO!!!!! Tak dla nich typowe… Widok jest rzeczywiście piękny. Ale powiedziałbym, że nie był to najpiękniejszy widok naszej Podróży. Z innych wzgórz i gór we wschodnich rejonach Turcji na pewno jest tak samo ładny. Wydaje mi się, że góra Nemrut jest popularna przede wszystkim dla tego, że da się dojechać samochodem na sam szczyt. A ponadto łatwo można sobie wykupić wycieczkę na wschód lub zachód słońca*… I kupić w hotelu miniaturkę posągów…  łatwo… kupić… drogo… łatwo!!!



*W Lonely Planet piszą, że kosztuje ona kilkadziesiąt euro na osobę! To jakiś absurd! Naszymi studenckimi siłami udało się koszt obniżyć do 0 euro…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz