W Gruzji a w szczególności w Kachetii owoce są niezwykle tanie. Czegokolwiek byśmy nie kupili zawsze są dojrzale, soczyste i doskonale słodkie. Jeśli chodzi o ceny to w mieście 1kg brzoskwiń kosztuje 1 lari, poza miastem na pewno taniej (słyszeliśmy o 0,30 GEL ale nie chce się wierzyć). Jadąc większymi drogami w Kachetii co kilkaset m mija się przydrożnych sprzedawców owoców. Widok arbuzów i melonów wysypujących się z bagażników jest świetny! Trochę dalej w głębi Kachetii widzieliśmy jeszcze fajniejsze obrazki. Łada, w której tylne siedzenia zasypane są brzoskwiniami (bez żadnych skrzynek, luzem!) a bagażnika nie da się zamknąć (tez przez stos brzoskwiń). Zawieszenie od ciężaru całkowicie siadło. Wiele razy widzieliśmy takie samochody wypchane melonami, arbuzami i nektarynkami.
Jeszcze nie mamy dużego doświadczenia w autostopie (ani w tym kraju ani w ogóle), ale po tym co sami zaobserwowaliśmy po kilkuset przejechanych kilometrach i po relacjach napotkanych autostopowiczów możemy już to stwierdzić: złapać stopa w Gruzji jest niezwykle łatwo. Na ruchliwej drodze zajmuje to max 5-10 min. Często ktoś się zatrzymuje zanim jeszcze zaczniemy machać. My jak na razie mamy dużą różnorodność "złapanych" kierowców. Od opisanych wyżej sprzedawców owoców (rozklekotany ford transit wypakowany melonami a inny brzoskwiniami), poprzez macho jadącego "na zimny łokieć" w Nissanie Navara (przez kilkadziesiąt minut na jego twarzy nie pojawił się ani cień uśmiechu a spod lekko opuszczonych powiek patrzyła pogarda dla innych użytkowników ruchu). Załapaliśmy się tez na radziecki traktor oraz na inżyniera, który podwiózł nas kilkaset kilometrów, zaprosił na kolacje w gruzińskiej restauracji i nie pozwolił zapłacić...
Tych wszystkich tak rożnych kierowców łączyła jedna wspólna cecha: kaukaska fantazja. Czy to Transit, Łada czy Navara, samochód staje się w rekach Gruzina samochodem sportowym. Pierwsze wrażenia - jeżdżą jak kompletni idioci. Wyprzedzanie na trzeciego na górskim zakręcie rozmawiając przez komórkę i słuchając gruzińskiej muzyki ludowej - standard! Jazda 120km/h po mieście, wyprzedzanie gdy ktoś jedzie z naprzeciwka - no problem! Ścinanie zakrętów, jazda lewym pasem - zawsze! Fakt, to niebezpieczne. Ale prawda tez jest to, ze w Gruzji jeżdżą tak wszyscy i wszyscy są przygotowani na sytuacje, których my w Polsce nie moglibyśmy przewidzieć. Każdy w Gruzji wie, ze jak za chwile za tym ślepym zakrętem ktoś będzie jechał jego pasem, to wystarczy przyhamować, zjechać jednym kołem na pobocze, zatrąbić i wszystko będzie dobrze. Do kaukaskiej jazdy szybko się przyzwyczaiłem i już mi się podoba. Martynie jeszcze nie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz